Wicemistrz za burtą2010-05-02
PGE Turów Zgorzelec przegrał trzeci pojedynek z Treflem Sopot i tym samym nie awansował do strefy medalowej tegorocznego sezonu. -Wynik w tym sezonie jest także moją porażką - mówił na pomeczowej konferencji trener Andrej UrlepNiedzielne spotkanie dla PGE Turowa nie rozpoczęło się dobrze, bo zaledwie 5 minutach gry, podstawowy gracz zgorzelczan - Justin Gray miał już na swoim koncie aż 3 przewinienia.
- Wczoraj Justin Gray poprowadził nas do zwycięstwa, a dziś graliśmy praktycznie bez "jedynki" do czwartej kwarty. W takich momentach naprawdę bardzo trudno gra się w koszykówkę - mówił szkoleniowiec PGE Turowa - Andrej Urlep.
Kiedy Gray pojawił się na parkiecie musiał grać zachowawczo i asekuracyjnie. Obrona Trefla nie pozwoliła mu rozwinąć ofensywnych umiejętności i tak o to w całym spotkaniu oddał tylko jeden rzut za dwa i pięć niecelnych za trzy. Jego 11 punktowy dorobek pochodzi praktycznie tylko z celnie egzekwowanych rzutów wolnych.
Czwarty, ćwierćfinałowy pojedynek PGE Turowa i Trefla Sopot był bardzo wyrównany. Kibice mogli oglądać zaciętą walkę po obu stronach boiska, a także dobrą i szczelną defensywę. Na początku trzeciej kwarty Trefl osiągnął 10-punktowe prowadzenie. Sopoccy zawodnicy przeprowadzali proste i skuteczne akcje w ofensywie, których gracze Urlepa nie potrafili zatrzymać. PGE Turów odrobił jednak kilku punktową stratę i na minutę do końca meczu, przegrywał tylko różnicą 3 punktów. W ostatnich, decydujących sekundach meczu, Gintaras Kadziulis czterokrotnie trafił z linii rzutów wolnych i awans Trefla do półfinału ligi stał się faktem.
- Trefl zagrał dzisiaj lepiej i w decydujących momentach był od nas skuteczniejszy. Przede wszystkim świetnie wykonywali rzuty wolne (16/16). Taki wynik przytrafił im się chyba pierwszy raz w tym sezonie - mówił po meczu Konrad Wysocki - zawodnik PGE Turowa.
W drużynie Trefla najskuteczniejsi byli Gintaras Kadziulis i Lawrence Kinnard- obaj 19 pkt., a w PGE Turowie jak zwykle Michael Wright autor 18 punktów.
Tegoroczny sezon, który od początku nie układał się po myśli zgorzelczan, zakończył się dla nich wraz z trzecią, ćwierćfinałową porażką. Żadne z przedsezonowych założeń nie zostało zrealizowane. Zgorzelecka drużyna w krajowej lidze nie zakwalifikowała się do strefy medalowej, a w europejskich pucharach zdołała wygrać zaledwie jedno spotkanie. W listopadzie 2009r. na stanowisku trenera doszło do zmiany : Sasę Obradovicia zastąpił Andrej Urlep. Pod wodzą Słoweńca do zespołu ściągnięto kilku zawodników, lecz gra drużyny nadal nie uległa poprawie.
- Wszystko zaczyna się od budowy drużyny. W Turowie nie było to poukładane od początku sezonu, dlatego też zmienił się trener. Gdy dochodzi do takiej zmiany w trakcie sezonu, oznacza to że w drużynie nie dzieje się najlepiej. Myślałem, że uda się tutaj zrobić dużo więcej i na pewno wynik w tym sezonie jest także moją porażką - podsumował trener Andrej Urlep.
Pozostaje więc pytanie: co dalej z zgorzeleckim klubem? Na pewno zarząd PGE Turowa budując skład na następny sezon będzie musiał wyeliminować błędy z tegorocznych rozgrywek. W tym sezonie w zgorzeleckiej drużynie doszło aż do 14 zmian, a klub za licencję dla obcokrajowców musiał zapłacić 10 tysięcy złotych. Niewątpliwie jedną z najważniejszych decyzji, będzie zatrudnienie nowego trenera. Andrej Urlep, który zastał drużynę w rozsypce, nie potrafił jej odbudować i na pewno jego szanse na pozostanie w Zgorzelcu znacznie zmalały.
-Zobaczymy co będzie dalej. Zawsze muszą być dwie osoby do zgody. Bezsensu teraz rozmawiać o przyszłości, ponieważ jest to tylko "gdybanie", a z tego nigdy nic nie wychodzi - mówi Słoweniec.
PGE Turów potrzebuje trenera sprawdzonego, który sam bez nacisku zarządu będzie mógł kompletować skład.
Dobrym rozwiązaniem wydawałoby się zaproponowanie pracy byłemu trenerowi i twórcy największych sukcesów zgorzeleckiej drużyny - Saso Filipovskiemu. Obecnie nigdzie nie pracuje, lecz nie wiadomo czy po nagłym i niemiłym rozstaniu ze zgorzeleckim klubem chciałby do niego wrócić. Jego bliski przyjaciel i współpracownik -Boban Mitev niezbyt przychylnie wypowiadał się o pracy i działaniach prezesa klubu-Jana Michalskiego. Może to być kolejny argument, prowadzący do nie przyjęcia ewentualnej propozycji pracy ze strony klubu.
- W PGE Turowie miałem profesjonalne relacje z wszystkimi prezesami. To co widzisz, zależy od tego jak na to patrzysz, więc zawsze może być lepiej, ale także gorzej.
Czasami ludzie mówią złe i niepotrzebne rzeczy w emocjach, które targają nimi w tym akurat momencie. Wcale nie oznacza to, że w ten właśnie sposób myślą. Przysłowie mówi, że nie wszystko złote co się świeci - działa to jednak w obie strony. - mówił w wywiadzie dla dziennika
www.zgorzelec.info Saso Filipovski
Jak widać na przykładzie tegorocznego wyniku w lidze PGE Turowa, to nie pieniądze grają na parkiecie. Zespoły takie jak np. Trefl Sopot, czy Polpharma Starogard Gdański, które miały znacznie mniejszy budżet niż PGE Turów, znalazły się w półfinale ligi. Skład zgorzeleckiej drużyny nie dość, że przeszedł wiele zawirowań, to w dodatku nie był dobrany pod względem charakteru. Zawodnikom bardzo często zarzucało się brak zaangażowania, walki i determinacji.
Obecny sezon PGE Turów może potraktować jak kubeł zimnej wody, wylany po trzech latach sukcesów. To zapewne spowoduje, że w następnym sezonie dojdzie do wielu zmian, które być może dotkną także zarządu klubu.