uzupełnienie do pracy gimnazjalistów goerlitzkich o Grekach 1916 /tłumaczenie
tadam/:
Cytuj:
Greckie nagrobki na cmentarzu w Görlitz
Greccy żołnierze, którzy zmarli w okresie miedzy 1916 a 1921 rokiem chowani byli na cmentarzu komunalnym w Görlitz. Do dziś zachowało się jedynie siedem spośród 125 pojedynczych nagrobków, w tym greckiego dowódcy Chatzopulosa, a po osobnym greckim cmentarzu nie pozostało w ogóle śladu. Chatzopulos zmarł w roku 1917 a na jego pogrzeb przybyły cale rzesze mieszkańców (patrz zdjęcie). Te siedem nagrobków przetrwało do dnia dzisiejszego tylko i wyłącznie przez przypadek. Wszystkie nagrobki po pewnym czasie zostały po prostu zrównane z ziemią a w latach 1965 – 67 miejsce to ponownie obłożono grobami, które również zlikwidowano. Siedem samotnie stojących grobów przetrwało te czasy w zapomnieniu gdyż najzwyczajniej zarosły roślinnością i zupełnie o nich zapomniano. Obecnie nagrobki te na zlecenie ambasady greckiej zostały odrestaurowane i w marcu 2003 roku uroczyście odsłonięte.
Historia rodziny Halaris
„Mój ojciec, Petro Halaris, przyjechał w 1916(?) do Görlitz z Grecji w samym środku I Wojny Światowej jako żołnierz regimentu wiernego królowi. Pochodził z miasta Hermupolis na wyspie Syros i był sierotą. W Grecji podczas rewolucji obalono króla, zdążył on jednak wysłać swój regiment do Niemiec by tam kontynuował walkę u boku spokrewnionego z nim cesarza. Do czego jednak nie doszło, gdyż cesarz odnosząc wówczas sukcesy wojenne – wspaniałomyślnie odmówił przyjęcia takowej pomocy. Tak więc zostali Grecy w Görlitz, w koszarach po wschodniej stronie Nysy. Wielu z nich zmarło nie przyzwyczajonych do mrozów panujących w zimie. Wielu po wojnie wróciło do Grecji lecz większość z nich została skazana na śmierć przez Republikanów jako zwolenników króla. Spora jednak część pozostała w Niemczech głownie w rejonie Drezno – Görlitz. Byli to rzemieślnicy i kupcy, którzy poślubili niemieckie kobiety. Tak jak mój ojciec, który w 1921 poślubił moją matkę Elsę z domu Buchau”
Ten fragment historii o swoim ojcu opisał Leander Halaris. Jest on potomkiem żołnierza Petro Halarisa, który zdecydował się zostać w Görlitz. Petro Halaris szył buty ortopedyczne. Fachu tego nauczył się w sklepiku prowadzonym przez rodzinę która go wychowywała. Swój własny sklep, który całkiem nieźle prosperował, otworzył w pasażu Strasburskim (Strassburg - Passage). Buty wytwarzał ręcznie i dopasowywał do każdej stopy indywidualnie. Swoje produkty sprzedawał nawet w Ameryce. Wdowa po Leandrze Halarisie pani doktor Hildegarda Halaris doskonale pamięta tamten sklepik. Jako dzieci – opowiada pani Halaris – często przychodziłyśmy przed wystawę tego sklepu i śmiałyśmy się z tych butów, które na dodatek były bardzo drogie. Nie przypuszczałam nawet, ze właściciel sklepiku będzie moim teściem – dodaje ze śmiechem.
Poznali się tuz przed studiami. W związku z tym, że Leander Halaris był obcokrajowcem musiał przerwać studia medyczne we Wrocławiu w 1942 roku. Dopiero w 1950 przy pomocy przyjaciół mógł kontynuować naukę w Rostoku, gdzie w roku 1952 złożył egzaminy państwowe. Jego żona zdawała je w 1950 w Jenie.
Osobnym problemem były sprawy związane z obywatelstwem. Petro Halaris i jego syn Leander posiadali tylko greckie obywatelstwo. Po utworzeniu w 1949 roku NRD obaj musieli się co pół roku meldować w urzędzie. I wcale nie było pewne czy dostana przedłużenie pobytu na kolejne sześć miesięcy. Cala ta procedura trwała aż do końca NRD czyli do roku 1989. A pani Halaris ze względu na swojego męża posiada dwa paszporty niemiecki i grecki. Podwójne obywatelstwo posiada także trojka jej dzieci.
Leander Halaris sam też wielokrotnie mógł odwiedzić Grecję. Otrzymał propozycje pojechania tam jako lekarz na olimpiadę.
Leander doskonale mówił po niemiecku a niezbyt dobrze po grecku, odwrotnie niż jego ojciec, który mówił łamaną niemczyzną za to doskonale po grecku.
Szczególnym dniem dla Greków w Görlitz był „Totensonntag” W tym dniu wszyscy Grecy zbierali się na „swoim” cmentarzu, który został specjalnie dla nich utworzony. Pani Halaris pokazała nam zdjęcia z mszy świętej za zmarłych, która była wyłącznie po grecku. Greccy mieszkańcy Görlitz generalnie byli wyznania greko katolickiego i owa niedziela była dla nich bardzo ważnym dniem i na te okazje zawsze zapraszano popa. Cmentarz ten jednak już nie istnieje. Również liczba osób, które żyły w tamtych burzliwych czasach kurczy się nieubłaganie. W polskiej części miasta, w Zgorzelcu, liczba Greków jest jeszcze większa, tam też jest ich związek oraz odbywają się greckie imprezy.