Wiatraki w powiecie mogły nie powstać? Skarga mieszkańców wciąż „leży” w NSA

Jak się okazuje budowa pierwszych wiatraków w powiecie zgorzeleckim nie jest wcale taka jasna. Poza opisaną już historią dotyczącą działek na których stoi GPZ w Małej Wsi Dolnej, pojawił się kolejny temat. Chodzi o skargę mieszkańca Osieka Łużyckiego, która mogła zablokować całą inwestycję. Tak się jednak nie stało z powodów proceduralnych lub też takiego, a nie innego systemu prawnego w jakim przyszło nam żyć, bo sprawa skargi do dnia dzisiejszego zalega w Naczelnym Sądzie Administracyjnym.

Jak się okazuje budowa pierwszych wiatraków w powiecie zgorzeleckim nie jest wcale taka jasna. Poza opisaną już historią dotyczącą działek na których stoi GPZ w Małej Wsi Dolnej, pojawił się kolejny temat. Chodzi o skargę mieszkańca Osieka Łużyckiego, która mogła zablokować całą inwestycję. Tak się jednak nie stało z powodów proceduralnych lub też takiego, a nie innego systemu prawnego w jakim przyszło nam żyć, bo sprawa skargi do dnia dzisiejszego zalega w Naczelnym Sądzie Administracyjnym.

Przypominamy: inwestycja ta w ostatnim czasie boryka się z samymi problemami. Najpierw był protest podwykonawców, którym nie zapłacono za wykonaną prace (Zablokowana farma wiatrowa Koźmin – Mała Wieś Dolna), a później sąd pierwszej instancji wydał wyrok, w którym uznał, że inwestor nie posiadał tytułu prawnego do działki, na której stoi Główny Punkt Zasilania w Małej Wsi Dolnej (Wiatraki w powiecie wybudowano nielegalnie?). Po tej ostatniej publikacji zgłosili się do nas mieszkańcy Osieka, którzy opowiedzieli nam swoja historię:

Jak się okazuje przeciwna wiatrakom była i wciąż jest spora społeczność Osieka i Koźmina. To oni doprowadzili do tego, że decyzja środowiskowa w sprawie elektrowni wiatrowych jaką wydał Wójt Gminy Wiejskiej Zgorzelec, została zaskarżona do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Tutaj jednak stała się rzecz niebywała, SKO nie rozpatrzyło skargi merytorycznie, ale formalnie, nie przyznając skarżącym statusu strony.

Mieszkańcy odwołali się od decyzji SKO do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który status strony przyzna tylko Andrzejowi Dominik mieszkańcowi Osieka i nakazał merytoryczne rozstrzygnięcie sprawy dla SKO. Skargę kasacyjną na ten wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego wniosło zarówno SKO jak i inwestor - firma Fornax I (gdy właścicielem była już grupa GEO Renewables) - teraz Fornax I nazywa się już J&Z Winds Farms.

Procedura trwała, jednak na tę inwestycję było już wydane pozwolenie na budowę, w związku z czym podjęto decyzję o jego realizacji. W tym momencie zaczęła się już gra o czas – postawić wiatraki przed wyrokiem NSA. Tutaj inwestor w kapitalny sposób wykorzystał obowiązujące realia polskiego prawa. W maju 2013 roku (budowano wówczas wiatraki w Koźlicach, Osieku i Małej Wsi Dolnej) – NSA zawiesiło postępowanie w związku z rezygnacją wszystkich członków zarządu inwestora i braku możliwości reprezentowania spółki.

W niedługim czasie powołano nowy zarząd jednak do tej pory sprawa przed NSA się nie odbyła. Gdy zaś się nawet odbędzie, a NSA podtrzyma wyrok WSA, to nic już to nie zmieni: farma powstała. W końcu istnieje ochrona trwałości decyzji administracyjnych. Sam fakt wybudowania farmy też może mieć wpływ na treść wyroku NSA. Mało tego, gdyby nawet SKO na nowo miało rozpatrzeć sprawę, to względem czego? „Wykorzystanego” już pozwolenia na budowę?

Co prawda Dominik w październiku 2013 roku doprowadził do tego, że Wojewoda wstrzymał pozwolenie na budowę siłowni wiatrowej oznaczonej symbolem EW.3/I i zlokalizowanej na działce nr 74, jednak w tym przypadku i tak inwestor wcześniej zrezygnował z budowy tego akurat wiatraku.

Tak więc powyższy przykład pokazuje, co „zwykły Kowalski” może zrobić w polskim systemie prawnym. Na samym końcu i tak zostaje tylko Don Kichotem walczącym nomen omen z wiatrakami.