Czesi niezadowoleni ze spotkania przed KE w sprawie Turowa

W ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie przed Komisją Europejską w sprawie czeskiej skargi na działalność Kopalni Węgla Brunatnego Turów. Niestety, ale na temat spotkania nie ma ani słowa ze strony polskiej. Wygląda wręcz na to, że nasi rządzący temat lekceważą!

W ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie przed Komisją Europejską w sprawie czeskiej skargi na działalność Kopalni Węgla Brunatnego Turów. Niestety, ale na temat spotkania nie ma ani słowa ze strony polskiej. Wygląda wręcz na to, że nasi rządzący temat lekceważą!

Spotkanie przed komisją w Brukseli odbyło się 13 listopada. Wzięły w nim udział zarówno strona polska, jak i czeska. Zamiarem KE jest wypracowanie wspólnego porozumienia i zakończenie tematu skargi do końca roku. Wszystko po to, żeby uniknąć rozprawy przed Trybunałem Sprawiedliwości. Problem w tym, że o spotkaniu z naszej strony nie ma ani słowa. Mało tego, wygląda na to, że nasza strona tak istotną dla naszego regionu sprawę po prostu lekceważy.

Skąd takie wnioski? Pierwszy już wymieniliśmy - zero informacji na ten temat. Drugi to choćby reprezentacja. Stronę czeską na miejscu w Brukseli reprezentowali: Wiceminister Środowiska Vladislav Smrž, Wiceminister Spraw Zagranicznych i Pełnomocnik Rządu Martin Smolek. Natomiast ze strony polskiej była tylko wideokonferencja (sic!). Do Brukseli nie pofatygował się nikt, kto na miejscu broniłby interesu polskiej energetyki!

Inaczej jest po stronie czeskiej, tam sprawa spotkania nie tylko doczekała się oficjalnego, ministerialnego komunikatu, ale jest też komentowana w mediach. Na stronie Ministerstwa Środowiska możemy między innymi przeczytać:

Odbyliśmy bardzo ważne spotkanie, na podstawie którego Komisja Europejska sformułuje swoją opinię, która będzie dla nas kluczowa w ewentualnym przyszłym procesie. Komisja Europejska wysłuchała stanowiska Czech i Polski, a obie strony wyraziły w tej sprawie poglądy. KE zwykle stara się znaleźć wzajemnie akceptowalne rozwiązania, które doprowadzą do rozwiązania sytuacji bez ewentualnego postępowania sądowego przed Trybunałem Sprawiedliwości UE. Republika Czeska nie sprzeciwia się takiej procedurze, jednak konieczne jest posiadanie na stole pisemnego i jasnego oświadczenia Polski, które rozwiąże problem naszych obywateli, w szczególności zapewniając stabilne źródło wody pitnej, czyste powietrze i zapobiegając zakłóceniom hałasu. Do tego czasu Czechy będą kontynuować rozpoczęte ścieżki - powiedział poseł Smrž.

Ciekawsze dla nas informacje po spotkaniu, możemy jednak znaleźć w czeskich mediach. Pisząc krótko, wygląda na to, że polska strona wypadła słabo. Wspomniany Pełnomocnik, tak komentuję sprawę dla czeskiego Dziennik N:

Wiceminister spraw zagranicznych Martin Smolek, który był obecny na spotkaniu w Brukseli, powiedział Deníkowi N., że argumenty strony polskiej „nie przekonały delegacji czeskiej”, ponieważ strona polska w ogóle nie znała odpowiedzi na część czeskich argumentów.

Jak informuje Smolek, czeskie Ministerstwo Środowiska w ciągu 14 dni przygotuje listę wszystkich wymagań, które Czechy mają, a lista zostanie niezwłocznie przesłana stronie polskiej. „Nadal jesteśmy gotowi na porozumienie, o ile Polska spełni nasze wymagania”

I teraz rodzi się pytanie: o co tutaj chodzi? Odpowiedzi mogą być tylko dwie.

Pierwsza: rzeczywiście polska strona zlekceważyła sprawę, nie przygotowała się do tematu i po udostępnionej przez Republikę Czeską, wspomnianej liście, następnym razem będzie już dobrze. W końcu lepiej sprawę załatwić polubownie do końca roku niż trzymać wszystkich w niecierpliwości i walczyć przed Trybunałem Sprawiedliwości.

Druga: niezbyt optymistyczna. Takie zachowanie strony polskiej może świadczyć, że sprawa odkrywki została już przez naszych rządzących skreślona, a problematyczna kopalnia zostanie wygaszona rękoma Czechów i Komisji Europejskiej.