Ruszów podzielony...

Sprawa księdza Piotra M. wciąż mocno dzieli lokalną społeczność Ruszowa. Sytuacja wręcz zaognia się, a każda akcja, rodzi reakcję, o czym pisze Ruszow.info.

W ostatnim czasie jak możemy przeczytać na facebbokowym profilu Roszow.info, mocno uaktywnili się obrońcy księdza Piotra, a zwłaszcza brat oskarżonego:

"Były proboszcz nie jest pedofilem. Dzieci kłamią, a obie matki próbują wyłudzić pieniądze od księdza. Wymiar sprawiedliwości jest stronniczy, a wszystko to lewicowa nagonka na niewinnego księdza." - tak można w skrócie opisać list jaki Maciej Mianowski, brat byłego proboszcza z Ruszowa oskarżonego o czyny pedofilskie, napisał do prezydenta RP w imieniu lokalnej społeczności Ruszowa. List błędnie sugeruje, że jest głosem całej społeczności Ruszowa i okolic.

W tekście obie matki dziewczynek są pomawiane o próbę wyłudzenia pieniędzy. Dodatkowo pan Maciej zarzuca im złe prowadzenie, a obu dziewczynkom organiczne możliwości umysłowe. Wszystko to w imię niewinności księdza.

A w liście czytamy: "Obie ofiary to dzieci z tzw. trudnych środowisk. Ich matki jako nastolatki zaszły w ciążę. Pierwsza z rzekomych ofiar jest wychowywana bez ojca, ojciec drugiej obecnie odbywa karę pozbawienia wolności za kradzieże. Obie dziewczynki mają dość ograniczone możliwości umysłowe, obie matki, które nie pracują i nie pracowały, mają prawdopodobnie problemy finansowe. (...) Czy pomówienie księdza przez osoby, które nigdy nie miały nic wspólnego z kościołem (z małej litery - pisownia oryginalna przyp. red. ), nie jest li tylko próbą wyłudzenia pieniędzy?"

Czy list zawierający tego typu stwierdzenia nie jest próbą wywierania nacisku na sąd? Czy wygłaszanie powyższych tez poniżających matki w oczach opinii publicznej nie zasługuje na potępienie i wyciągnięcie konsekwencji wobec samego Macieja Mianowskiego? Czy zwracanie uwagi na niepełnosprawność umysłową dziewczynek, zajście w ciążę we wczesnym wieku, wychowywanie samotne dziecka albo związanie się z osobą, która weszła z konflikt z prawem sprawia, że ktoś jest złą matką? Wygląda na to, że zdaniem pana Macieja "ograniczone umysłowo" dziewczynki, które są, jak to nazwał, z "trudnego" środowiska" nie zasługują na sprawiedliwość.

A przecież matki nie zorganizowały linczu, tylko wystąpiły na drogę prawną, żeby dochodzić sprawiedliwości... (post tutaj)

Prawdopodobnie ta "akcja" doczekał się reakcji, którą są napisy jakie pojawiły się na elewacji zabytkowego kościoła:

Takie napisy powstały dzisiejszej nocy na naszym kościele. Zanim emocje wezmą górę i zaczniemy obwiniać wandali warto zastanowić się jaka jest przyczyna tego zdarzenia. Budynek jest zabytkiem i pod tym kątem go szkoda. Jest także symbolem Kościoła Katolickiego, który przeżywa obecnie kryzys z uwagi na coraz liczniejsze przypadki pedofilii. Ktoś, kto już nie wytrzymał całej sytuacji postanowił znaleźć ujście swoich emocji wypisując na budynku swój manifest. Wandalizmu pochwalać nie wolno, tyle że to wygląda bardziej jak krzyk rozpaczy, do którego zapewne nigdy by nie doszło gdyby sprawa toczyła się własnym biegiem.

W Ruszowie jest grupka fanatyków bezgranicznie wierzących w niewinność byłego proboszcza, na czele z jego bratem. Starają się oni ukazać światu "wielki spisek" wymiaru sprawiedliwości, którego ofiarą ma być ksiądz. Odrzucają oni argumenty, zarzucają sądom i prokuraturze nieuczciwość i próbują wymusić na opinii publicznej przyłączenie się do ich walki. Posługują się przy tym oczernianiem ofiar, manipulacją i wyciąganiem "brudów" - twierdząc, że to oni są sprawiedliwymi i to oni idą z Bogiem i Kościołem.

Zapewne nie zdają sobie sprawy z tego, że swoim zachowaniem pogłębiają cały kryzys i wzbudzają negatywne emocje nie tylko do tej sprawy, ale i do całego Kościoła Katolickiego, który chcą reprezentować.

Budynek trzeba będzie pomalować. Pewnie zapłacą za to wierni. Poczucie niesprawiedliwości, które pan Maciej A. Mianowski wzbudza tworząc i publikując filmy o sprawie na swoim profilu na FB szybko nie minie, bo nie da się go zamalować jak zwykłej ściany budynku. (post tutaj)