Region Turoszowski bez środków z FST!

Komisja Europejska podjęła decyzję: naszemu regionowi nie należą się środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Jeżeli jednak ktoś myśli, że to nic takiego, że kombinat przecież będzie funkcjonował do 2044 roku, to głęboko się myli.

Komisja Europejska podjęła decyzję: naszemu regionowi nie należą się środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Jeżeli jednak ktoś myśli, że to nic takiego, że kombinat przecież będzie funkcjonował do 2044 roku, to głęboko się myli.

Komisja nie zakwalifikowała podregionu Bogatynia (Polska) do obszarów, które mogą dostać wsparcie z FST, ponieważ na obszarze tym nie odbywa się proces transformacji w kierunku neutralnej dla klimatu gospodarki ze względu na możliwe przedłużenie wydobycia węgla brunatnego po 2030 r. oraz otwarcie nowej jednostki elektrowni w Turowie opalanej węglem brunatnym. - tak kończy się stanowisko KE, w związku z petycją z ubiegłego roku w obronie kombinatu przed czeską skargą.

Niestety, ale taka informacja to pokłosie dziwnej rozgrywki polskiego rządu. Z jednej strony zgadzamy się na zaostrzenie polityki klimatycznej do 2030 roku, a z drugiej, nie robimy nic, żeby przekonać Brukselę do tego, że zależy nam na "zielonej" transformacji.

Nie zamierzamy tutaj wnikać, w samą idę niebezpieczeństwa zmian klimatycznych, jakie ma wywołać działalność człowieka. Zwolennicy, jak i przeciwnicy tej teorii, co rusz ścierają się na różnych frontach, co nie zmienię faktu, że w UE sprawa trafiła na sztandary i idą za nią kluczowe decyzje i olbrzymie pieniądze.

Niestety nasz rząd zachował się tak, jakby chciał mieć ciastko i zjeść ciastko. W Brukseli poparł taką politykę, jednak w kraju nie robi za wiele, żeby wprowadzić ją w życie. Sprawa transformacji wciąż ukryta jest za ogólnymi hasłami, za którymi nie idą konkretne działania.

Pisaliśmy już o tym, że dla słabej, opartej do tej pory głównie na energetyce konwencjonalnej polskiej gospodarce, sprawa transformacji będzie bolesna i kosztowna. Tak więc, gdy rządzący nie szukali na szczeblu UE innych rozwiązań, dla "polskiej drogi" ku neutralności klimatycznej, decydując się na przygotowane w Komisji rozwiązania, konieczne stało się wprowadzenie ich w życie.

Tego jednak zabrakło. Polska postanowiła iść swoją dziwną drogą - co znaczy, w Brukseli decydujemy się na wszystko, ale w kraju, udajemy, że problemu nie ma, podejmując przy okazji decyzje, które na kilkadziesiąt następnych lat będą drenować portfele Polaków. Problem dotyczy wydzielenia aktywów węglowych oraz cen za emisję CO2.

Aktywa węglowe

Prezes PGE Wojciech Dąbrowski od dłuższego czasu apelował o wykonanie tego kroku. Pisaliśmy o tym tutaj: klik-klik. Taki ruch pozwoli na wykorzystywanie przez PGE, która nie miałaby już "węglowego obciążenia" funduszy unijnych na inwestycje w Odnawialne Źródła Energii. Co nie znaczy, że problem zniknie!

To nic innego jak zabieg, który pozwoli PGE zarabiać, a deficyt nowej spółki typowo "węglowej" obciążyłby obywateli. Wstępnie, do 2049 mowa o ponad 30 mld złotych strat (sic!).

Co prawda ostatnio Minister Jacek Sasin mówił o ewentualnych rozmowach z UE na temat wsparcia finansowego dla tego rozwiązania, ciężko jednak liczyć na to, że taki pomysł znajdzie poparcie unijnych komisarzy.

Podsumowując, sprawa z aktywami jest niczym innym jak odroczeniem i tak nieuniknionego. Niestety w Warszawie myśli się najwidoczniej o kolejnych wyborach i dalej niż na kilka lat w przyszłość nikt nie patrzy. Kto wie, kto będzie rządził w okolicy 2030 roku, kiedy to problem stanie się coraz większym obciążeniem? Teraz lepiej nie zadzierać z - jak pokazał Śląsk - związkami zawodowymi. W końcu liczą się sondaże, a silna akcja protestacyjna, to przecież koszt kliku, jak nie kilkunastu punktów procentowych...

Prawa do emisji CO2

Ten podatek to pokłosie naszej zgody na taką, a nie inną politykę klimatyczną UE. Z tym że obecne ceny powodują zawrót głowy przedstawicieli branży energetycznej. Ponad 50 euro za tonę, to kwota, jakiej spodziewano się w okolicach 2030 roku, a nie prawie dekadę szybciej. Takie stawki to miliardowe straty energetyki węglowej, która rekompensuje je podwyżkami cen energii, głównie hurtowej, ale też - jak nic się nie zmieni - coraz częściej, podwyżki będą dotyczyć gospodarstw domowych. I te z ostatniego czas to tylko wstęp do tego, co będzie działo się dalej. Według wyliczeń ekspertów, przy obecnych stawkach (50 euro/tona) to już miesięczny wzrost wydatków o około 20 zł dla czteroosobowej rodziny i ciężko liczyć na to, że na tym się skończy.

Co prawda kraje Europy Środkowej w tym Polska, coraz głośniej domagają się zmian, w tej całkowicie zależnej od KE opłacie. Podnosząc przy tym argument, że dalej idące podwyżki spowodują migrację produkcji poza rynki UE. Problem w tym, że to zjawisko niestety dotknie słabsze, mniej nowoczesne gospodarki, w tym naszą. Kłopotu nie będą miały oparte w większym stopniu na OZE nowoczesne gospodarki zachodnie. Dlaczego? Przez coraz bardziej popularne hasło - unikania śladu węglowego. Dlatego i tutaj ciężko liczyć na zmiany stanowiska Brukseli. W końcu nie raz i nie dwa przekonywaliśmy się, kto rozdaje karty w UE i na pewno nie jest to Polska, Czechy, czy Węgry...

Ślad węglowy

Jedni napiszą, że ratunek dla klimatu, drudzy, że populistyczna mrzonka. Nie zmienia to, jednak faktu, że coraz częściej w medialnych doniesieniach pojawiają się informacje, że kolejna firma zamierza pozbyć się lub już pozbyła się śladu węglowego. Czyli ich produkty lub usługi są wykonywane całkowicie z energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych. Tym samym sprawia to, że energia konwencjonalna jeszcze bardziej zaczyna tracić na znaczeniu.

Jak wygląda dłuższa perspektywa dla regionu?

Tak jak pisaliśmy na samym początku - wydanie koncesji na wydobycie do 2044 roku nic nie znaczy. Z drugiej strony brak środków z FST, sprawia, że jesteśmy na prostej drodze do pauperyzacji sporego i do tej pory bogatego obszaru Polski.

Temat wydzielenia aktywów węglowych do "niechcianego, deficytowego worka", do tego coraz droższe prawa do emisji CO2, sprawią, że turoszowskim prądem nikt nie będzie zainteresowany. Do Polski będzie płynął prąd z szwedzkich i niemieckich elektrowni wiatrowych. Warto przy tym dodać, że z roku na rok importujemy go coraz więcej.

Energetyka węglowa świeci tryumfy podczas zimnych okresów, ale i tak już nie tak duże, jak jeszcze kilka lat temu. Niestety, gdzie indziej środki z FST sprawią, że tam pojawią się kolejne, nowe źródła OZE, w tym także w Polsce. Dzięki czemu znaczenie naszego kombinatu nawet w okresie zimowych jeszcze bardziej zmaleje. Wówczas tylko patrzeć jak podjęta zostanie decyzja o ograniczeniu produkcji do mocy rezerwowej lub o zupełnym zamknięciu kombinatu. Patrząc na polską scenę polityczną, nie trudno sobie wyobrazić, takie tłumaczenie:

To jedna z wielu, bezzasadnych i niepotrzebnych decyzji naszych poprzedników. Niestety nie mamy wyboru i musimy to teraz naprawić.

Co stanie się wówczas z naszym regionem? Bez wsparcia z FST, bez długofalowego planu i pomysłu, staniemy się... drugim Wałbrzychem.