Są w Zgorzelcu osoby, które zdają się wierzyć w to, że prawo można omijać. Co jest jednak gorsze: kierowca chcący uniknąć konsekwencji za parkowanie na kopercie, czy straż miejska bezprawnie przekazująca kierowcy dane osobowe osoby zgłaszającej sprawę?
W miniony czwartek w godzinach porannych na kopercie przeznaczonej dla osób niepełnosprawnych (tuż przy wejściu do Urzędu Miasta) zaparkowało czerwone Ferrari. Z samochodu wyszedł mężczyzna, który po chwili wszedł do budynku. Poinformowana o tym fakcie straż miejska podjęła interwencję.
Chwilę później na miejscu pojawił się sam zastępca komendanta, który przez blisko godzinę "pilnował" auta na niemieckich numerach. Czy to z uwagi na niewymiarowe koła, czy obawę przez uszkodzeniem karoserii, czy może strachem przed właścicielem, auto nie miało założonej blokady na kole. Kierowca wyszedł w urzędu, załatwił formalności ze strażnikiem i odjechał.
My się go boiiimy, na palcach chodzimy...
Kilka minut po tym, jak kierowca odjechał z koperty, zadzwoniłem do Straży Miejskiej z pytaniem o wynik interwencji. Komendant oświadczył, że kierowca nie posiadał uprawnień do stawania na miejscu dla osób niepełnosprawnych, ale jakiekolwiek informacje w tej sprawie zostaną mi udzielone wyłącznie przez rzecznika prasowego Urzędu Miasta.
Zgodnie ze wskazówką zadzwoniłem do rzecznika, który dopiero po trzecim moim telefonie znalazł chwilę na wykonanie telefonu do strażników. Odpowiedź była nieco zaskakująca, gdyż okazało się, że postępowanie mandatowe "jest w toku", a straż ma dwa tygodnie na jego zakończenie. W tym miejscu warto dodać, że każde podobne postępowanie w przypadku „zwykłego Kowalskiego” jest załatwiane „od ręki” i kończy się wystawieniem mandatu lub w przypadku odmowy jego przyjęcia skierowaniem sprawy do Sądu Grodzkiego.
Przyjaźń, sponsoring, koledzy, przysługi i takie tam...
Tego samego dnia na mój telefon zadzwonili „przedstawiciele właściciela Ferrari”, którzy nakłaniali mnie do zaniechania publikacji zdjęć i materiału prasowego na łamach dziennika.
Zaraz po tych telefonach udałem się do komendanta SM zapytać skąd w jaki sposób informacja o tym, że to ja dzwoniłem znalazła się w posiadaniu sprawcy wykroczenia biorąc pod uwagę fakt, że nie kontaktowałem się z nikim w tej sprawie oprócz dyżurnego, a także nie wychodziłem z biura. Po chwilowej konsternacji komendanta, dowiedziałem się, że najprawdopodobniej informacja wyszła od strażnika, który miał prawo do przekazania takiej informacji w związku z tym, że jako zgłaszający jestem stroną. Całkowicie odmiennego zdania byli policjanci z KPP w Zgorzelcu oraz Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych w Warszawie.
Komendant tłumaczył także, że właściciel Ferrari przyjechał do Urzędu Miasta jako sponsor. Czy to jednak oznacza bezkarność?
Mandat z odroczonym terminem płatności
Sprawa na pozór błaha chyba przerosła Straż Miejską. Postępowanie w takim przypadku powinno wyglądać tak:
Wykroczenie stwierdził strażnik, który udał się na miejsce. I to SM jest stroną, a nie zgłaszający. Pamiętajmy, że w tym przypadku zgłaszający nie jest pokrzywdzonym, gdyż jego prawa nie zostały naruszone, tylko najzwyczajniej w świecie zareagował na czyjeś wykroczenie. Ciekawe czy SM przesłuchuje wszystkich zgłaszających np. jeśli ktoś zgłasza, że ktoś inny śmieci w parku albo wyprowadza psa bez smyczy lub bez kagańca?
Warto także zastanowić się nad postępowaniem samego zastępcy komendanta SM, który stwierdziwszy wykroczenie czeka na sprawcę, a następnie zamiast postąpić jak wyżej (mandat albo wniosek do sądu grodzkiego) wręcza sprawcy wykroczenia wezwanie. Czyżby niedopełnienie obowiązków?
Epilog
Banalna sprawa urosła do rangi przestępstwa, bo moim zdaniem oraz Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych Straż Miejska złamała ustawę o ochronie danych osobowych ujawniając moje dane sprawcy wykroczenia. W związku z tym w poniedziałek 22 czerwca br. sprawa została zgłoszona w KPP w Zgorzelcu. O wynikach sprawy będę informował na bieżąco.
ps. W dniu dzisiejszym otrzymałem od SM wezwanie celem przesłuchania mnie w charakterze świadka – pokrzywdzonego (?!?). Na odwrocie wezwania widnieje pouczenie, które mówi o tym, iż w przypadku niestawienia się, bądź niezłożenia wezwania zostanę ukarany grzywną w wysokości 250 zł, a nawet w skrajnym przypadku 500zł.
Morał: ostrożnie z telefonami do Straży Miejskiej, bo jak się okazuje granica pomiędzy zgłaszającym. a sprawcą wykroczenia jest bardzo płynna i zależy od tego, czy jest się obywatelem czy sponsorem.