Władza demoralizuje... TVN24 w Zgorzelcu

Na dzisiaj został wyznaczony termin moich zeznań w sprawie czerwonego Ferrari zaparkowanego na "kopercie". Do Straży Miejskiej wszedłem jednak nie sam, a z dziennikarzem TVN24. Chwilę później sprawy zaczęły przebierać ciekawy obrot.

Na dzisiaj został wyznaczony termin moich zeznań w sprawie czerwonego Ferrari zaparkowanego na "kopercie". Do Straży Miejskiej wszedłem jednak nie sam, a z dziennikarzem TVN24. Chwilę później sprawy zaczęły przebierać ciekawy obrot.

Zaraz po wejściu zostałem przywitany przez komendanta SM, który na widok kamery zakazał nagrywania, a także odebrał mój dyktafon. Siedząc sam na sam ze strażnikami komendant przedstawił mi wersję postępowania zbliżoną publikowanej w moim w artykule. To jednak diametralnie różniło się od tego, co zostało mi powiedziane na spotkaniu dwa dni wcześniej. W środę komendant oświadcza, że sprawca zadecyduje o przyjęciu/odrzuceniu mandatu w chwili kiedy zgłosi się na przesłuchanie. Dwa dni później (po publikacji artykułu w dzienniku) stwierdza, że sprawca nie przyjął mandatu i dlatego trwa postępowanie wyjaśniające. Co więcej kategorycznie zaprzecza, żeby wcześniej stwierdził coś innego. W taki sam sposób po dwóch dniach przestałem być nagle pokrzywdzonym. Co więcej podstawiając mi dokument do podpisania strażnik zacytował mi przepis który mówił mniej więcej o tym, że w obecnej sytuacji mogę zgłosić zawiadomienie ustne lub pisemne. Zapytałem po co w takim razie mam się podpisywać skoro SM posiada moje ustne zgłoszenie z dnia popełnienia wykroczenia, a to jak sam strażnik powiedział jest wystarczające? Po dzisiejszym spotkaniu mogę stwierdzić tylko jedno: wiedza komendanta na temat postępowania mandatowego została mocno poszerzona od feralnego dnia. Dla kontrastu poniżej przedstawiam treść jego początkowych wywodów.

Niech żyje wiedza i kompetencje!

24 czerwca, zaraz po otrzymaniu wezwania umówiłem się na spotkanie z komendantem, które mniej więcej przebiegało tak (dane osobowe zostały zmienione):

SM: Jeżeli Pan X nie przyjmie mandatu... To sprawa zostaje skierowana do sądu
AP: Tak, ale to przecież nie jest na wniosek...
SM: Jak nie...
AP: Wy musicie mieć stronę, kiedy ktoś przerywa ciszę nocną. Wtedy musi być strona, czyli osoba zgłaszająca, a w tym przypadku ja nie muszę.
SM: Pan może zawsze powiedzieć, że nie czuje się w tym momencie pokrzywdzonym, to znaczy że postępowanie wszczęte z Pana inicjatywy zostanie zatrzymane i nie będzie Pan świadczył. Natomiast my po poinformowaniu nas będziemy kontynuowali to postępowanie jako instytucja upoważniona bośmy stwierdzili fakt. Zgoda ?
AP: Ja nie wiem, bo się na tym nie znam, jeżeli Pan tak mówi, to pewnie tak jest.
SM: Zaraz wytłumaczę o co chodzi: w sprawach o wykroczenie ścigane na żądanie pokrzywdzonego, bo w tym momencie dzwoniąc do nas Pan wciela się w osobę pokrzywdzoną i na Pański wniosek SM podjęła działanie i w tym momencie my traktujemy sprawę jako wykroczenie ścigane na żądanie pokrzywdzonego występującego z wnioskiem o ukaranie. Do Pańskich praw należy odmowa, bo może pan odmówić występowania w charakterze świadka posiłkowego w czasie prowadzenia rozprawy i wtedy my jesteśmy zobowiązani do zgromadzenia wszelkiej dokumentacji do rozprawy sądowej naszego oskarżyciela. I my jesteśmy na to gotowi. A Pan został wezwany złożenia oświadczenia do protokołu, żeby zarejestrować ten fakt. Rozumiem z tego, że nie będzie Pan świadczył przeciwko Panu X?
AP: Najprawdopodobniej będę, ale spotkamy się 26 czerwca i dopiero wtedy będę coś ewentualnie podpisywał.
SM: Powiem tak: żeby nie narażać na problemy może Pan odstąpić, my i tak będziemy ścigać
AP: ale jakie problemy?
SM: No, w stosunku do X, bo słyszałem że były jakieś tam telefony...
(…)
SM: Pan X w każdym razie został tutaj wezwany na przesłuchanie. Jeżeli przyjmie mandat w wysokości 500 zł, to sprawę zamykamy...
AP: Czy też ma wezwanie w tym samym dniu co ja?
SM: Nie, na inny dzień. Natomiast, jeżeli jego nie przyjmie, to sprawa pójdzie do sądu. Dostanie 500 plus nawiązkę, to będzie sześćset parę złotych i to jest wszystko. Lis (strażnik) musi przesłuchać, ponieważ zgodnie z tym artykułem 6 (przyp. red. dotyczącym całkowicie innego przypadku) Żądanie może być złożone na piśmie albo zgłoszone ustnie do protokołu. I chodzi o to zgłoszenie ustne do protokołu. My postępowanie prowadzimy, ale w przypadku prowadzenia sprawy przed sądem wtedy kiedy będzie rozprawa musimy mieć pełną dokumentację.

Z prawnego punktu widzenia

Krótkie wyjaśnienie paragrafu cytowanego przez Komendanta w trakcie spotkania:
Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia. - Art. 6. § 1. W sprawach o wykroczenia ścigane na żądanie pokrzywdzonego występujący z wnioskiem o ukaranie, jeżeli nie jest nim pokrzywdzony, powinien uzyskać wymagane żądanie od osoby uprawnionej do jego złożenia. Żądanie może być złożone na piśmie albo zgłoszone ustnie do protokołu.

Po polsku wygląda to mniej więcej tak: Sąsiad A obciął kawałek żywopłotu sąsiadowi B. Sąsiad C chcąc złożyć wniosek o ukaranie sąsiada A musie uzyskać żądanie od poszkodowanego sąsiada C. Niezależnie od tego jak kombinuję, nijak nie mogę przypasować tego paragrafu do zaistniałej sytuacji, o której tak namiętnie mówił sam komendant...

Ciąg dalszy niedopowiedzeń

W dniu rozpoczęcia całej sprawy po telefonach od „przedstawicieli” udałem się do komendanta zapytać skąd sprawca wykroczenia dowiedział się o mnie jako osobie zgłaszającej. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
SM: Jeżeli ktoś upublicznił sprawę to sam Pan X.
AP: A skąd on wiedział, że ja to zgłaszałem?
SM: Od przypuszczam... strażnika. No bo on (X) został wezwany tutaj...
AP: No tak, ale przecież nikt nie musi przekazywać danych osoby, która zgłasza...
SM: To znaczy wezwanie zostało wystawione i ponieważ jest sytuacja taka, że to jest postępowanie na wniosek pokrzywdzonego. (…) Jeżeli chodzi o postępowanie mandatowe, to postępowanie jest wszczynane na żądanie osoby pokrzywdzonej. W tym wypadku składając informację na ten temat, występuje Pan w roli osoby pokrzywdzonej. (…) Składa Pan obywatelskie doniesienie o popełnieniu wykroczenia i tak zostało to zarejestrowane.
AP: Wiem tylko, że taka informacja mogła wyjść tylko od Was.
SM: No to dlatego tylko, że zostało złożone obywatelskie doniesienie.
AP: I co wtedy, sprawca wykroczenia ma prawo do takich danych osobowych?
SM: No w tym wypadku kto złożył to doniesienie. Przecież to jest świadek wykroczenia. On (X) odmówi teraz przyjęcia mandatu – załóżmy, to Pan będzie występował w roli świadka tego zdarzenia.

AP: Jeżeli SM interweniuje i widzi że jest jakieś popełnione wykroczenie...
SM: Zaraz! Nie interweniowała by, no chyba że byśmy sami to zauważyli, ale my tego nie zauważyliśmy tylko było zgłoszenie obywatelskie (…) Natomiast sprawca mógł się zorientować, że takie doniesienie było choćby z rozmowy jak przyszedł tutaj na dyżurkę... nie wiem... nie sądzę...sprawdzę jeszcze to sobie.
--------------
26 czerwca w trakcie mojego „przesłuchania” komendant stanowczo twierdził, że taka informacja (o moich danych osobowych) nie mogła się wydostać na zewnątrz ze Straży Miejskiej.

Warto zauważyć, że sprawa nieprawidłowo zaparkowanego samochodu schodzi na drugi plan w obliczu tak coraz większej niekompetencji Straży Miejskiej, która zdaniem wielu internautów komentujących poprzedniego newsa jest w Zgorzelcu bezużyteczna i źle przygotowana do wykonywania zawodu.

Reportaż dotyczący całej sprawy zostanie opublikowany najprawdopodobniej już nadchodzącym tygodniu w programie Prosto z Polski na kanale TVN24.