Jak się okazało, nasz piątkowy artykuł o apelu Rady Powiatu do Parlamentu o zlikwidowanie dwukadencyjności został przyjęty z bardzo dużym zainteresowaniem. Większość z Was ma podobne odczucia jak nasze, ale pojawiły się też głosy, że się niepotrzebnie czepiamy, a to tak naprawdę nic innego, jak solidarność z wójtami i burmistrzami. Bzdura i wyjaśniamy dlaczego.
Tych, co nie czytali piątkowego artykułu, odsyłamy do odnośnika na dole. W każdy razie na czwartkowej sesji Rady Powiatu ma zostać przyjęta uchwała będąca apelem Rady Powiatu Zgorzeleckiego do Sejmu RP i Senatu RP w sprawie poparcia inicjatywy ustawodawczej zmierzającej do zniesienia ograniczenia liczby kadencję wójtów, burmistrzów i prezydentów miast (o starej i nowej inicjatywie ustawodawczej piszemy we wspomnianym odnośniku).
Zdecydowana większość naszych czytelników w tej kwestii ma podobne zdanie do naszego, jednak pojawiły się też głosy, które mówią, że czepiamy się niepotrzebnie, bo to nic innego jak samorządowa solidarność. Zwłaszcza że ograniczenie kadencji nie dotyczy przecież powiatów, a o czym sami wspomnieliśmy w piątkowym artykule. Dlaczego takie twierdzenie to bzdura i mamy tutaj do czynienia z obawą o własne stołki wyjaśniamy poniżej.
Na początku musimy się jednak wybrać w przyszłość. Wyobraźmy sobie, że nic się nie zmienia, dwukadencyjność zostanie zachowana, a o wspominanych jeszcze parę miesięcy temu ewentualnych przedterminowych wyborach, nie ma mowy, w związku z czym wybory do Parlamentu odbędą się jesienią 2027 roku. Wówczas prawdopodobnie bardzo wielu samorządowców, dla których to ostatnia kadencja zdecyduje się spróbować swoich sił w wyborach do Sejmu lub Senatu. Najczęściej będzie to Izba Wyższa, bo tam przy wyborach większościowych liczą, że posiadając rozpoznawalne nazwiska - mają sporą szansę zdobyć mandat. Nie ma co ukrywać, że według naszych wiewiórek aspiracje takie mają obecni włodarze dwóch największych miast w powiecie zgorzeleckim, czyli Rafał Gronicz i Wojciech Dobrołowicz. Czy to prawdziwe wiadomości, czy nie? To się dopiero okaże.
W każdym razie, jeżeli nawet by do tego doszło, to jakie są ich szanse? W naszym przekonaniu - niewielkie. Jest niemal pewne, że zarówno ze strony koalicji, jak i opozycji będziemy mieli jedną wspólną listę, a przy takim rozwiązaniu trudno liczyć, że pojawią się na nich nazwiska wspomnianych samorządowców. W takim razie pozostanie lista do Sejmu, ale czy na pozycjach „biorących” - tutaj też mamy spore wątpliwości.
Dlatego niezależnie od tej przygody wiosną 2029 roku aż pięciu włodarzy z naszych samorządów straci stołek. Mowa o wspomnianym Groniczu i Dobrołowiczu, ale również Piotrze Machaju, Mariuszu Wieczorku i Robercie Łężnym. Ciężko nam też uwierzyć w to, że oni wszyscy odpuszczą i odejdą z samorządu. W naszym przekonaniu niektórzy (większość?) spróbują swoich sił gdzie indziej. Może do Sejmiku Województwa, ale tam bywa różnie, a gdzie jest naprawdę duża szansa na dostanie się? Oczywiście, że do Rady Powiatu! I jesteśmy w domu…
Zajmując pierwsze czy drugie miejsce na listach wyborczych, staną się swoistymi lokomotywami i z dużą dozą pewności, możemy napisać, że otrzymają mandat. Czy w takim razie uważacie, że ludzie przez tyle lat rządzący miastem, czy gminą swój apetyt ograniczoną do bycia zwykłym radny?! Nic z tego! Każdy z nich będzie celował w zarząd, a nawet w stanowisko Starosty - czego możemy być niemal pewni choćby w perspektywie wspomnianego Rafała Gronicza - szefa lokalnych struktur KO. To, co wtedy zrobi „zawodowy” Starosta, Wicestarosta i etatowy członek? Co z Arturem Bielińskim, Mirosławem Fiedorowiczem i Ireneuszem Owsikiem?
Tak więc nasi nomen omen drodzy radni powiatowi, nie dajcie sobie wcisnąć kitu z samorządową solidarnością, nie jesteście maszynką do głosowania, a Wasz apel jest tak naprawdę krzykiem rozpaczy ludzi, bojących się o własne stołki. Są ważniejsze rzeczy w powiecie, którymi powinniście się zająć…