Ma 800 tys zł długu i 3 mieszkania we Wrocławiu. Czy w razie przegranych wyborów będzie tam na niego czekała nowa praca? Czy mieszkańcy otrzymają zwrot pieniędzy za mandaty wystawione przez strażnika bez uprawnień? Czy w MPGK rządzą związki zawodowe, a sam prezes jest tylko figurantem? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań publikujemy w wywiadzie z obecnym burmistrzem Zgorzelca - Rafałem Groniczem.
Jacek Staszczuk: Panie Burmistrzu na początku chciałbym wrócić do ostatniej sesji i sprawy poruszonej przez Marka Wolanina na temat braku uprawnień przez jednego ze strażników. Z informacji jakie uzyskaliśmy wynika, że w prokuraturze zostało złożone zawiadomienie w którym zarzuca się Panu to, że podczas kadencji dopuścił Pan do sytuacji iż w Straży Miejskiej pracował strażnik nie posiadający odpowiednich uprawnień?
Rafał Gronicz: - To nie do końca wygląda tak. Przede wszystkim, kiedy rozpocząłem urzędowanie na stanowisku burmistrza nie miałem powodów poddawać ponownej weryfikacji uprawnień osób, które zatrudnił mój poprzednik. Nikt też nie sygnalizował mi żadnych nieprawidłowości. Obowiązujące wówczas przepisy Ustawy o strażach gminnych mówiły, że wprawdzie umowę o pracę w straży na czas określony można zawierać z osobami, które ukończyły szkolenie podstawowe (art.25 pkt. 3), ale w uzasadnionych przypadkach dawały też pracodawcy możliwość odstąpienia od zatrudnienia na czas określony (art.25 pkt.4). Ta „furtka” zniknęła w chwili wejścia w życie nowelizacji Ustawy o strażach gminnych, czyli w końcu grudnia 2009 roku. z art.25 ustawodawca usunął niejasny pkt. 4, którego interpretacja mogła być przyczyną zatrudnienia na czas nieokreślony strażnika, o którym była mowa na sesji. O tym, czy pkt.4 w art.25 można rozumieć jako przyzwolenie na zatrudnienie na czas nieokreślony kogoś kto zdaniem pracodawcy posiadał odpowiednie przygotowanie do pracy, choć nie odbył szkolenia podstawowego, powinien rozstrzygnąć sąd. Dla mnie, w chwili kiedy otrzymałem sygnał, że po zmianie przepisów pewne formalności nie są zachowane było jasne, że strażnika należy skierować na szkolenie, celem uzupełnienia braków formalnych.
Czy strażnik trafił na szkolenie jeszcze przed złożeniem zawiadomienia do prokuratury?
- Nie wiemy kiedy zostało złożone zawiadomienie.
To znaczy, że oficjalnie o takim zawiadomieniu nic Urząd nie wie?
- Wie o tyle, że prokuratura wystąpiła do nas telefonicznie o złożenie wyjaśnień. Po rozmowie telefonicznej z prokuraturą, wyznaczony przeze mnie pracownik Wydziału Organizacyjno Prawnego, złożył w prokuraturze wyjaśnienia i przedstawił materiały dotyczące sprawy. I to na tyle jeżeli chodzi o tę sprawę.
No ale jeżeli trafiła ona do prokuratury, to toczy się przeciwko komuś. Nie oszukujmy się, z komentarzy jakie się pojawiły wynika, że zawiadomienie złożyli sami pracownicy zrzeszeni w związku zawodowym „Solidarność”. Nie znacie przytoczonych tam zarzutów?
- Wiemy, że prokuratura prowadzi jakieś postępowanie, bo w związku z nim nasz pracownik składał odpowiednie wyjaśnienia, jednak zdaniem naszych radców prawnych, nawet podczas zatrudniania tego strażnika przez mojego poprzednika, nie musiało wcale dojść do rażącego naruszenia prawa. Jak wspomniałem, niejasny zapis w ustawie prawdopodobnie można było różnie interpretować, jednak nie mnie oceniać, czy interpretowanie praktyki policyjnej i praktyki w UOP jako odpowiedniego przygotowania do pracy można uważać za właściwe rozumienie przepisu i wystarczający powód do nie wymagania szkolenia.
Czyli ten strażnik jest już po przeszkoleniu i normalnie pełni służbę?
-Tak.
Komendantem zatrudniającym był Smokowski?
- Tak. I on też pozytywnie rekomendował zatrudnienie.
W którym to było roku bo pojawiają się dwie daty – 2004 i 2006.
- W 2006.
A jak w takim razie jak wygląda sprawa ewentualnego zwrotu nałożonych mandatów. Jak sam Pan powiedział podczas sesji – nie wiadomo jeszcze jak ta kwestia będzie wyglądała?
- Powiem tak: za każdym razem wymagałoby to złożenia pozwu w sądzie cywilnym i wygrania sprawy. Tutaj należałoby rozgraniczyć dwie rzeczy: kwestię samego wykroczenia, za które wymierzana jest sankcja i kwestię ewentualnych uchybień formalnych, czyli w tym wypadku przypuszczalnego nie posiadania przez funkcjonariusza wystawiającego mandat odpowiednich uprawnień. Pytanie, czy uchybienia formalne u osoby wystawiającej mandat sprawiają, że wykroczenia nie było? Rozstrzygnięcie tego dylematu to znowu zadanie dla sądu.
No to jak jest z tymi zarzutami jakie przedstawiono w prokuraturze, czego one dotyczą?
- Tak jak mówiłem, nie jesteśmy stroną w sprawie, więc nie informowano nas co konkretnie zawierało zawiadomienie do prokuratury. Na podstawie wyjaśnień o jakie zwróciła się do nas prokuratura można wnioskować, że może chodzić o niezgodne z przepisami zatrudnienie na stanowisku strażnika osoby, która nie posiadała uprawnień do wykonywania zadań pracownika straży. Ale jak, już wspominałem, jeden z punktów ustawy można było interpretować jako zgodę na takie zatrudnienie w uzasadnionym przypadku. O to jednak, czy przypadek, o którym mówimy, był rzeczywiście uzasadniony i dlaczego należałoby spytać raczej pana Fiedorowicza.
To w takim razie proszę odpowiedzieć mi na takie pytanie. Patrząc na tę sprawę ze strażnikiem i na tę z kontrolą Inspektoratu Pracy, należy wysnuć przypuszczenie, że burmistrz ma konflikt ze Związkiem Zawodowym „Solidarność” działającym na terenie Urzędu Miasta.
- Nie.
Jednak pojawiają się glosy, że za jedną jak i druga sprawą stoją związkowcy ze „Solidarności”, oczywiście nie potwierdzi tego ani Inspektorat ani nikt inny, ale co Pan na to? Czy na terenie Urzędu jest konflikt pomiędzy dwoma związkami i burmistrzem?
-To są za daleko posunięte wnioski. Nie mamy żadnego konfliktu, co najwyżej niektóre osoby uważniej przyglądają się czy prowadzone przez urząd działania są zgodne z obowiązującymi przepisami. A, że czasami wzajemne oczekiwania się rozmijają... takie jest życie. Możliwe też, że zaostrzone ostatnimi czasy wymagania wobec straży miejskiej, niektórzy – a zwłaszcza zmuszeni do cięższej pracy – odbierają jako wrogość z mojej strony. Uważam jednak, że większość członków związku zawodowego, czy to jednego, czy drugiego, nie ma ze mną żadnego konfliktu. Powiem tak: problem mają ci, którzy chcą mało pracować, a dużo zarabiać. Kontrola ? Cóż, związki zawodowe są właśnie po to, by w razie wątpliwości pewne sprawy wyjaśniać. Była kontrola PIPu, zapewne na wniosek, bo PIP mało kiedy podejmuje samodzielne interwencje, pewne sprawy zostały wyjaśnione i tyle.
No właśnie w protokole jest zapis, że bodajże dwukrotnie burmistrzowi nie udało się uzgodnić treści regulaminu zakładowego funduszu świadczeń socjalnych, a Pan mówi, że nie ma konfliktu?
- Za pierwszym razem, gdy funkcjonował u nas jeden związek, otrzymałem pismo podpisane przez ok. pięćdziesięciu pracowników, którzy byli przeciwni reprezentowaniu ich przez pracowników należących do istniejącego związku zawodowego. Zapewne dlatego w urzędzie założono drugi związek, który doprowadził do sytuacji z regulaminami. Jeden związek zaakceptował proponowany regulamin, a drugi przedstawił własny, zupełnie nowy projekt. Oba związki nie potrafiły jednak ustalić ze sobą wspólnego stanowiska.
W związku z czym obowiązuje Pański projekt?
- Tak.
Dobrze, przejdźmy do sprawy hali. Pojawił się oczywiście zarzut że jest to przysłowiowa „kiełbasa wyborcza” ale proszę mi jednak odpowiedzieć na jedno pytanie, wygląda na to, że wszystko pomału posuwa się do przodu w związku z czym, czy Urząd jest w stanie jeszcze do końca listopada ogłosić przetarg na wykonawcę tej inwestycji?
- Nie chcę by było to rozpatrywane w kategorii moich obietnic wyborczych. To temat za duży i za poważny, by robić z niego kampanię wyborczą. Wiem, że wiele osób które na początku wspierały budowę hali teraz zarzucają, że to nic innego jak odświeżany przez Platformę Obywatelską pomysł, który wraca przy każdych wyborach. Tak jednak nie jest. Hala jest nam naprawdę potrzebna, bo Turów jest jedynym klubem koszykarskim na terenie Dolnego Śląska grającym w ekstraklasie ! Myślę, że do końca listopada jesteśmy w stanie ogłosić przetarg na wykonawcę hali.
Szykuję się duża inwestycja związana z halą, dodatkowo przebudowa ulicy Lubańskiej ponadto kilka innych inwestycji, a Burmistrz nie ma pełnej kadry w Wydziale Przygotowania i Realizacji Inwestycji. Jesteście w stanie to wszystko poprowadzić?
- W tym wydziale mamy zgrany zespół.
Ile pracuje w nim osób?
-Trójka i do tej pory sobie radzą. Mają jednak świadomość, że muszą poradzić sobie z terminami. Jeżeli będzie taka potrzeba to muszą stanąć na głowie by się wyrobić, ale rozumieją to.
A z czego wynika problem z brakiem zatrudnienia?
- Po prostu na rynku pracy brak jest dobrych inżynierów, którzy podjęliby się pracy na warunkach finansowych jakie możemy zaoferować . Niestety, w firmach prywatnych mogą zarobić dwa razy tyle, więc trudno ich zachęcić do pracy w urzędzie.
Rozważał Pan możliwość przesunięć z innych wydziałów?
- Problem w tym ,że tam nie pracują inżynierowie, a raczej osoby po administracji, prawie i ekonomii. Do tej pory szukaliśmy inżyniera, ale może skupimy się też na jakimś dobrym techniku budowlanym.
Zmieńmy temat. Proszę powiedzieć skąd aż tak duży wysyp nowych dofinansowań dopiero pod koniec kadencji?
- Bo jesteśmy uzależnieni od uruchomienia dostępnych programów, a wiele z nich ruszyło właśnie niedawno i stąd to wrażenie wysypu.
Kiedy przewidujecie, że ruszy przebudowa Lubańskiej?
- Wybraliśmy już inżyniera kontraktu, ale nie przemy do tego by koniecznie ruszyć z inwestycją przed wyborami. Bardziej zależy mi na tym, żeby zrobić ją naprawdę dobrze. Dlatego z resztą zdecydowaliśmy się na zastosowanie dla tej inwestycji procedury FIDIC, która zapewnia wysoki standard wykonania zadania. Niezależnie, od tego jak ułoży się najbliższa przyszłość, chcemy, aby te roboty były naprawdę solidnie wykonane. Wybory dziś są, a jutro jest już po nich. Droga jednak zostanie na wiele lat. Nie chcę żeby ktoś mi zarzucił, że Gronicz schrzanił sprawę. Wiemy, że inwestycja ta pociągnie za sobą trudności komunikacyjne, dlatego chcemy ją mądrze poprowadzić. Przygotować odpowiednie objazdy, mapki i szeroko poinformować o tym społeczeństwo.
Skoro jesteśmy przy drogach. Czy naprawdę takim problem jest z ulica Iwaszkiewicza, a koszt przebudowy studzienek tak duży? Czy nie można tego dorzucić do budżetu?
- Przebudowa studzienek wiąże się przebudową samej drogi, bo wymaga poważnej ingerencji w jej strukturę. Wbrew pozorom to całkiem duże i kosztowne zadanie, wymaga przygotowania. Po ostatnich artykułach jednak sam przejechałem się ulicą Iwaszkiewicza, oczywiście swoim prywatnym samochodem, a nie służbowym - gdyby ktoś miał wątpliwości - i przyznaję, że rzeczywiście przejazd tamtędy robi wrażenie. Faktycznie, po przekroczeniu 30 km/h, miska olejowa może przejść do historii. Nie zapomnę o tym na pewno, ale na razie, ze względu na szacowane bardzo wysokie kwoty, które trzeba by tam zainwestować nie wprowadzamy tego do budżetu.
Na łamach dziennika poruszyliśmy sprawę oświetlenie na Kopernika, w komentarzach zarzuca się Urzędowi, że raz tamtędy poszła linia telefoniczna, później jakieś kolejne prace i teraz oświetlenie, co powoduje, że już trzy razy należy odbudowywać nawierzchnię chodnika.
- Sprawa wygląda inaczej. Nie możemy dogadać się z energetyką. Staraliśmy się z nimi porozumieć, bo nie do końca jesteśmy zadowoleni z szybkości wymiany starych lamp, które należą do nich. W związku z brakiem porozumienia zaczęliśmy stawiać swoje, a eliminować ich. Dodatkowo koszty utrzymania jakie przedstawia energetyka są kilkakrotnie wyższe niż te, które uzyskujemy w przetargach. Dla przykładu: za ich lampy płacimy powiedzmy 15 zł, a za te uzyskane w przetargu - 4 zł ! Skoro jednak stanęliśmy w takim punkcie negocjacyjnym, że Energia Pro wyłącza nam wszystkie swoje lampy, których jest ok 900, to nie pozostało nam nic innego jak zacisnąć zęby, przystać na proponowane warunki i płacić, równocześnie cały czas budując swoje oświetlenie.
Po Kopernika zapewne zostanie zalany Pan kolejnymi wnioskami, z tego co wiem szykują się już do tego Aleje Ujazdowskie.
- Podczas tej kadencji wymieniliśmy już prawie trzysta opraw i ponad sto słupów. Robimy, co możemy ale nie jesteśmy w stanie za jednym zamachem załatwić wszystkich wniosków.
Zmieńmy temat na gospodarkę odpadami. Nie udało się Panu porozumieć z gminami Zgorzelec i Sulków oraz miastem Pieńsk w związku z czym prawdopodobnie te trzy samorządy przejdą do Lubania, a miasto Zgorzelec zostanie samo ze swoim składowiskiem. Dodatkowo w najbliższym czasie będzie trzeba wydać z ok 1,5 mln. zł na rozbudowę tamtejszej infrastruktury. Zostaliście jednak sami i będzie Wam ciężko pozyskać środki na te inwestycje.
- Faktycznie nie udało nam się porozumieć, więc samorządy te poszły do Lubania, który na tą chwilę jest w stanie zagwarantować im więcej niż my. Przed nami rozbudowa czaszy i dodatkowo dwa wnioski które złożyliśmy na kompostownik i linię do segregacji odpadów. Lubań już to ma, bo wykorzystał programy, które były dostępne wcześniej i trwały w okresie 2004-2006. Nasza spółka w grudniu 2006 roku przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy, bo po pierwsze był tam stary sprzęt, a po drugie trwał konflikt pracowników z zarządem spółki, który groził całkowitym zaprzestaniem pracy. Udało nam się doposażyć spółkę i zażegnać konflikt. Dodatkowo wprowadziliśmy workowy system segregacji, co powoduje, że na składowisko wpływa o wiele miej śmieci. Teraz przed nami postawienie linii do segregacji i budowa kompostownika, jednak wciąż jesteśmy o krok za innymi i nie ma co tego ukrywać - Lubań może zaoferować o wiele więcej.
Zdaniem Jacka Kurzawy pojedynczy samorząd nie ma szans by w obecnym ustawodawstwie dotyczącym gospodarki odpadami utrzymać się.
- My jesteśmy w wojewódzkim planie gospodarki odpadami, w którym ani Pieńska, ani Sulikowa nie ma. Jednak proszę popatrzeć na to, że z Pieńska i niektórych miejsc gminy wiejskiej Zgorzelec do Lubania jest bardzo daleko. Sulików prawdopodobnie ma taką sama odległość czy to do Lubania, czy Jędrzychowic, ale wcale nie wiadomo, czy jeżeli skończymy swoje inwestycje, znowu nie będziemy atrakcyjni dla tych samorządów.
Wróćmy więc do MPGK. Jak sam Pan mówił spółka został dokapitalizowana, jednak wciąż pojawiają się komentarze, że nie jest ona rentowna i że jest w niej przerost zatrudnienia. Dowodem tego miałaby być zakwestionowana zmiana sposobu zapłaty za oczyszczanie miasta gdy to w drodze uchwały chciano do spółki wprowadzić jednorazowo ponad milion złoty. Czy to nie oznacza, że MPGK wciąż ma kłopoty z płynnością finansową? Zresztą w pojawiających się komentarzach mówi się, że jest to wina bardzo silnej organizacji związkowej która doprowadziła do tego, że Prezes Lubieński stał się niejako figurantem, a rządzą związki zawodowe.
- Spółkę wyciągaliśmy z sytuacji bliskiej upadłości. MPGK działa na rynku konkurencyjnym jednak zależy nam by sprawa wywozu odpadów prowadzona była na wysokim poziomie, co wymaga zwiększonych nakładów finansowych. Ja porównuje MPGK z bogatyńską spółką i z tego porównania wynika, że nie działa ona źle, także w porównaniu z innymi spółkami, gdzie zatrudnienie też jest na podobnym poziomie. W związku z czym uważam, że MPGK nie funkcjonuje źle, choć nie ma rzeczy której nie można by było poprawić.
Jak ocenia Pan jako burmistrz to, że osoba która stoi na czele związków zawodowych jest jednocześnie prokurentem. Prawo na to zezwala jednak jak ocenia to Pan pod względem etycznym. Z jednej strony chronienie praw pracowniczych z drugiej interes pracodawcy – można to pogodzić?
- Dopóki osoba ta wywiązuje się ze swoich obowiązków nie ma nic przeciwko temu. Może dzięki temu, że jest prokurentem może wskazywać pewne nastroje jakie panują wśród załogi.
Zakończmy sprawami już spokojniejszymi. Od pewnego czasu prowadzi Pan bloga. Po jego przejrzeniu dochodzę do dwóch przeciwstawnych wniosków. Przez cały okres jego funkcjonowania pojawiło się tam raptem kilka komentarzy, co oznacza, że albo mieszkańcy o nim nie wiedzą, albo pojawiające się komentarze są bardzo krytyczne wobec Pańskiej osoby i w związku z tym nie są publikowane. Czy Pan osobiście prowadzi i moderuje tego bloga?
- Nie dałbym rady moderować sam, ktoś mi w tym pomaga. Jeżeli zaś chodzi o komentarze to, po prostu, nie pojawia ich się za wiele.
A konto na Facebooku prowadzi Pan osobiście?
- Nie, tutaj też pomaga mi kolega.
To na zakończenie jeszcze jedno osobiste pytanie. W Pańskim oświadczeniu majątkowym widnieją mieszkania we Wrocławiu. Czy to ewentualna odskocznia na wypadek przegranych wyborów, bo rozumiem, że zamierza Pan wystartować? Ma Pan pracę w razie ewentualnej porażki?
- Tak oczywiście zamierzam ponownie kandydować. Sugestie, że mieszkania to moja odskocznia, to kompletna bzdura. Mam trzy mieszkania we Wrocławiu, ale przecież, jak Panu zapewne wiadomo, burmistrz miasta nie może prowadzić żadnej dodatkowej działalności. Te mieszkania to moja lokata kapitału. Chcę zaznaczyć ,ze jeżeli ktoś uważnie sprawdzi moje oświadczenie przekona się , że na chwilę obecną mam też ok 800 tys. zł długu, więc póki co staram się żyć skromnie. Co miesiąc spłacam mieszkania i liczę, że za trzydzieści lat staną się własnością moją i moich dzieci (zakładamy, że Tosia nie będzie jedynaczką). Wszystko mamy zaplanowane. Dwa mieszkania dla dzieci, a jedno dla dziadków na emeryturze. Wybrałem Wrocław, bo to duże miasto uniwersyteckie, więc łato tam takie mieszkania wynająć. Skoro więc zdementowałem domysły dotyczące mieszkań, to zdementuję też plotkę, że we Wrocławiu czeka już na mnie propozycja pracy. Nie czeka.
Dziękuje za rozmowę.
- Dziękuję.