Z jednej strony niezadowoleni wędkarze, dla których dostęp do pewnych odcinków Nysy został odcięty, a z drugiej samorząd, który przygotował atrakcję dla rowerzystów w postaci ścieżki rowerowej. Od chwili uruchomienia projektu „Przygoda z Nysą” o którym pisaliśmy tutaj, amatorzy wypraw z wędkami, mają do przebycia nawet kilkaset metrów, żeby dostać się na ulubione stanowisko. Dodatkowo, jak twierdzą poszkodowani, zdarzają się przypadki niszczenia pozostawionych w oddali samochodów, jak i z powodu braku wędkarzy nad wodą zwiększyło się kłusownictwo. Pomimo apelu zgorzeleckiego koła PZW - Gmina Wiejska Zgorzelec (inwestor ścieżki) nie zamierza ustąpić - twierdząc, że jest to na chwilę obecną niemożliwe.
Do wiadomości naszej redakcji wpłynęło pismo zgorzeleckiego koła PZW do Wójta Gminy Wiejskiej Zgorzelec – Kazimierza Janika, z prośbą o udostępnienie rozwiązań technicznych, które umożliwią wędkarzom dojazd do Nysy.
Zdaniem wędkarzy -dla kogoś kto nie łowi może się wydawać, że dojście do Nysy po przebyciu od samochodu kilkuset metrów, to nic takiego. Ale warto przypomnieć, że wędkarz dźwiga ze sobą dwie wędki, podbierak, skrzynkę z asortymentem,, krzesełko, prowiant, zanęty. Proszę nam wierzyć, robi się z tego kilka ładnych kilogramów i blokując dostęp do do Nysy, pozbawił Pan przyjemności łowienia wielu, również starszych, sympatyków wędkarstwa, a którzy teraz (zwłaszcza w perspektywie wciąż nieodbudowanej Witki) – nie mają co robić.
Chcemy też nadmienić, że żaden wędkarz nie ma ochoty na „rajdy” po ścieżce i jest to tylko przejazd kilkunastu, bądź kilkudziesięciu metrów, lub bezpośrednio na drugą stronę ścieżki. Proszę sobie wyobrazić stres każdego z nas kiedy musi pozostawić swój pojazd kilkadziesiąt, a czasami i sto metrów dalej.
Robiąc zdjęcia do artykułu rozmawialiśmy z łowiącymi nad Nysą wędkarzami. Opinia wszystkich jest jedna: ze ścieżki korzysta niewielu rowerzystów, a blokada dojazdu dotknęła o wiele więcej osób, które łowiły do tej pory na tej granicznej rzecze. Opowiadają też o zniszczonych samochodach, które pozostawili przy drodze, a którym oberwano lusterka, czy poprzebijano opony, ponoć zdarzały się też przypadki, że tych którzy wjechali na ścieżkę karano mandatem 500 zł - tych jednak informacji nie udało nam się potwierdzić.
Dodatkowo jak twierdzą, zwiększyło się też zagrożenie kłusownicze, a to dlatego, że obecnie na wielu (uczęszczanych wcześniej odcinkach) nie ma żywej duszy, co powoduje że kłusownicy czują się bezkarnie, zwłaszcza, że zakaz dotyczy też Społecznej i Państwowej Straży Rybackiej.
Zapytany o sprawę Zastępca Wójta Gminy – Piotr Machaj, mówi, że Urząd jest w trakcie odpowiadania na pismo, ale nic w tej sprawie się nie zmieni. Zdaniem Wójta Machaja – od samego początku była to droga przygraniczna z zakazem jazdy samochodów, obowiązuje też tutaj obszar chroniony Natura 2000, w związku z czym mogą się po nim poruszać jedynie rolnicy. Jak dodaje Piotr Machaj sprawa ścieżki i całego projektu była konsultowana z rożnymi towarzystwami, w tym wędkarskimi (sic!).
Dodatkowo jak odpowiada Wójt, zrobienie jakiegokolwiek ustępstwa spowoduje, że ścieżka zostanie zniszczona, ponadto w niektórych miejscach przebiega ona przy samym brzegu, co stanowi zagrożenie dla pojazdów mechanicznych, ponadto dopuszczenie do ruchu wędkarzy z ich samochodami, stworzy poważne niebezpieczeństwo dla rowerzystów.
Zaskoczeniem przyjmowane są wspomniane konsultacje, informacja o tym pojawiała się już wcześniej, na co wędkarze ze zgorzeleckiego koła PZW odpowiedzieli już w nadesłanym piśmie. Zdaniem wędkarzy nikt projektu „Przygody z Nysą” z nimi nie konsultował, a wymieniają koła w Zgorzelcu, Zawidowie, Pieńsku, oraz Elektrowni i Kopalni Turów. Łącznie to ponad 2600 wędkarzy, których (jak twierdzą) nijak można porównać do „jakiegoś” towarzystwa, które zrzesza kilkanaście osób!
Sprawa wydaje się ciężka i wygląda na to, że to jeszcze nie koniec. Wędkarze z którymi rozmawialiśmy są naprawdę sfrustrowani, bo jak opowiadają zostali pozbawieni możliwości realizowania swoich pasji. -Ktoś kocha biegać, ktoś się wspinać, inny jeździć rowerem, jeszcze inny gra na komputerze, a naszym sposobem na miłe spędzanie wolnego czasu, jest wędkowanie. - mówi mieszkający w Zgorzelcu Marian - Zostawiając samochód koło stawu Kadamusa, mam do przejścia dwieście metrów na ulubioną miejscówkę, dla 70 latka z dwoma gruntówkami i całym tobołem, to naprawdę nie lada wyczyn, a ja nie łowię by poprawiać swoją tężyznę fizyczną, ale żeby odpocząć.