ostatnio gdzieś w radiu przypadkiem załapałem się na wspomnienie o tym, ze powstaje jakieś opracowanie IPNowskie na temat niejakiego "Otta" Olszówki - facet jest takim trochę dolnośląskim "Kurasiem", IPNowska wersja zdaje się być jedynie słuszna oczywiście, ale na forum internetowym ludzie wałkowali go juz jakiś czas temu, wg mnie dużo bardziej obiektywnie:
http://www.historiawielunia.fora.pl/his ... 3,332.htmlbardzo spodobał mi sie komentarz kończąco-podsumowujący tamten wątek...
Cytuj:
Autora bardzo ekscytuje „bezkompromisowość” ostatnich redut walczących z reżimem i z zachwytu wskazuje na kalendarium działań żołnierzy „Warszyca”. Trzeba przyznać imponujący plon. Moim zdaniem gdyby w tamtym czasie było więcej kompromisu, tych ofiar byłoby mniej po obu stronach. Kim byli ci oprawcy wg zamieszczonego kalendarium? Jeżeli dobrze się doliczyłem, to były trzy przypadki wykonania wyroku. Nie podano jaki to sąd wymierzył tę sprawiedliwość, czy oskarżeni mieli możność złożyć wyjaśnienie na swoją obronę, czy mieli obronę prawną? Po prostu pytam. A pozostałych? Oczywiście nikogo nie zamordowano, tylko zwyczajnie zlikwidowano. Powód „likwidacji”? Przynależność i członkowstwo w PPR, ORMO, UB bycie komendantem MO i starostą też podlegało likwidacji. Niech nas nie dziwi, że gdy ci „likwidatorzy” znaleźli się w rękach tych „likwidowanych”, odpłacali się z nawiązką. Oczywiście nie podzielam takich metod ze strony władzy obojętnie jaka byłaby ta władza. Od władzy wymagane jest poszanowanie prawa. Chciałem jednak tym samym zwrócić uwagę na brutalność tamtego okresu, a stojący po obydwu stronach najczęściej pochodzili z tego samego środowiska i tej samej mentalności.
Jeżeli tamte struktury podziemia można zrozumieć, bo ci zwykli ludzie wierzyli w swój cel, wierzyli w bliskość III Wojny Światowej, która odwróci bieg historii. W tej wierze byli też wspierani pomimo, że zwierzchnie struktury już nie istniały. Oni „tymczasowo” przejmowali inicjatywę, bo jeszcze miesiąc, jeszcze dwa, a najdłużej pół roku trzeba wytrwać, bo wojna rozpocznie się od nowa. Kto był wstanie przekonać tych „bezkompromisowych” chłopców, że ten trud jest daremny, że „Zachód” nie ma zamiaru wszczynać nową wojnę i umierać za Polskę. Oni o tym nie wiedzieli i na pewno nie mogli w to zwyczajnie uwierzyć. Trudno natomiast jest zrozumieć autora, który z perspektywy czasu, każe tym chłopcom umierać w beznadziejnej sytuacji. Dla niego ich męczeńska śmierć była o wiele ważniejsza niż ich ŻYCIE.
Czy nikt nie może zrozumieć, że to nie Polacy w 1944/45 narzucili sobie takie system władzy? Czy nikt nie chce zrozumieć, że to zwycięskie mocarstwa, Polskę wraz z tą częścią Europy oddały do dyspozycji ZSRR za wkład tegoż ZSRR w pokonaniu Niemiec hitlerowskich, a tym samym za uratowanie ich części Europy? My byliśmy tylko środkiem płatniczym w tej cynicznej transakcji. Czy zadaje sobie ktoś (autor też )pytanie: jaką Polskę mielibyśmy, gdyby nikt nie chciał podjąć się w tamtym okresie sprawowania takiej, a nie innej władzy? W jakich granicach odzyskalibyśmy Polskę po roku 1989? Czy w tamtym czasie była inna alternatywa? Oczywiście, można było pozwolić się wysłać na białe niedźwiedzie, by ratować swój „honor” (wielu dzisiejszych „odważnych” moralistów wolało nie ryzykować i zdobyć doktorat wspierając się życiorysem Lenina w tej zniewolonej Polsce), ale czy tym samym nie stalibyśmy się rzeczywiście kolejną Republiką Rad? Zawsze była możliwość przyjścia z bratnią pomocą, przysłać doświadczonych „patriotów” z polskim życiorysem i nazwiskiem (Rokossowski), a potem prosić „bratni Kraj Rad” o przyłączenie naszego „bratniego” kraju do wielkiej wspólnoty narodów radzieckich. (Litwa, Łotwa, i Estonia) Oczywiście na taką prośbę, Rada Najwyższa ZSRR, po „wnikliwym” przeanalizowaniu, przychyliłaby się do „prośby”. Wprawdzie nie bylibyśmy „Prywislanskim Krajem”, ale Пoлша CCP, na pewno tak.