Zdaniem Wicemarszałka Dolnego Śląska, to wina UE, że nie można zamknąć szybciej turoszowskiego kombinatu niż w roku 2044.
Wypowiedź Grzegorza Macko, o której pisaliśmy już podczas informacji o Forum Ekonomicznym w Karpaczu klik-klik, wzbudziła nie tylko nasze zaskoczenie. Zdaniem Wicemarszałka Dolnego Śląska: to wina Brukseli, że nie zamyka się szybciej niż obowiązującą koncesja naszego kombinatu.
Sprawę podchwyciły media. Zwłaszcza po tym gdy i do Warszawy zaczęły docierać sygnały, że z Czechami to my porozumiemy się, ale najszybciej po czeskich wyborach. Chociaż naszym zdaniem, nawet tak nie będzie, a sprawę ostatecznie rozstrzygnie TSUE i KE - pisaliśmy o tym tutaj.
I gdy wyglądało na to, że na krok do przodu w rozmowach musimy poczekać do października, okazało się, że było jeszcze jedno rozwiązanie. Pisze o nim Michał Tabaka: Nowy „sensacyjny” wątek ws. awantury o Turów. Jak Bruksela śmie teraz ścigać Polskę?
Okazuje się, że Polska mogłaby się zdecydować zamknąć wcześniej kopalnię Turów, niż to wynika z jej koncepcji wydobywczej, obowiązującej jeszcze 23 lata. Warunkiem dla podjęcia takich decyzji miałyby być pieniądze dla regionu Bogatyni z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. O takiej możliwości wspomniał w Krynicy Grzegorz Maćko, wicemarszałek województwa dolnośląskiego.
Jeśli środki na ten proces otrzymalibyśmy prędzej, być może udałoby się zamknąć kopalnie Turów wcześniej, niż obowiązuje koncesja – stwierdził.
Warto zaznaczyć, że Bruksela wykluczyła Bogatynię i okolice z FST właśnie ze względu na przedłużoną koncesję, spór z Czechami, a także z tego powodu, że na tym obszarze – zdaniem Komisji Europejskiej – nie odbywa się proces transformacji w kierunku neutralnej dla klimatu gospodarki. Sejmik Dolnośląski już dwa razy podjął inicjatywę mającą na celu zmianę stanowiska Brukseli. Bezskutecznie.
Liczę na to, że ostateczna pula środków, jakie w swojej dyspozycji będzie miał Dolny Śląsk, zostanie jeszcze zwiększona – przekonywał jeszcze na początku kwietnia Maćko.
W dalszej części autor pisze to samo co wcześniej napisała nasza redakcja, a mianowicie, że trudno liczyć na "dogadanie się" z Czechami, bo po październikowych wyborach. Według sondaży do władzy dotrze albo dotychczasowa, skonfliktowana z naszym rządem, partia Premiera Babisa, albo uznawana za najbardziej proekologiczną, na czeskiej scenie politycznej - Partia Piratów.